wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 1 Braciszek

Z ulgą przyjęłam koniec lekcji w ten jakże deszczowy poniedziałek. Czy tu kiedykolwiek świeci Słońce.. Ehh.. Dzisiejszy dzień w szkole nie był wcale taki zły mimo iż to pierwszy dzień tygodniowej udręki. Nie mieliśmy żadnego sprawdzianu ani nic z tych rzeczy  czy przez to ten dzień mogę nazwać szczęśliwym czy wyjątkowym? Oh zdecydowanie nie podczas przerwy obiadowej jakaś dziewczyna z niższej klasy wyrzuciła na mnie część swojego obiadu niestety nie mogę powiedzieć co to było, ponieważ przypominało ogromnego szarego gluta. A co do mojej koszulki po wylądowaniu na niej tego czegoś myślałam, że zaraz ją ściągnę bosz jak ona brzydko pachnie nie wiem co to za zapach ale jest okropny. Już mam przed oczami ten kpiarski uśmieszek mojego braciszka. Nie to, że coś do niego mam no ale błaaagam zachowuje się gorzej niż półroczne dziecko. Nie wiem czy on ma coś tam w tym swoim baniaku. No ale nic aktualnie stoję pod daszkiem głównego wejście a mojemu jakże kochanemu braciszkowi nie chciało się przyjechać lub co jest bardziej prawdopodobne zapomniał. Połowa ludzi ode mnie ze szkoły zdążyła już wyjść szturchając mnie i przepychając, torując sobie drogę, żeby jak najszybciej opuścić to miejsce. A na samym końcu szły największe plastiki naszej szkoły są tak strasznie tępe ja nie wiem czy we wszystkich angielskich szkołach tak jest ehh.. A najgorsze jest to, że dwie z nich chodzą ze mną do klasy. Ich tok myślenia jest gorszy od mojego brata, który od czasu do czasu pomyśli, co mu się na prawdę rzadko zdarza najczęściej w sytuacjach kryzysowych.
 Ale wróćmy do mnie stoję tak nie dowierzam każdy ma podwózkę do domu tylko nie ja bo oczywiście ktoś musi  byś taak strasznie zajęty, że wyleciało mu to z głowy- czaj tą ironie.Nie wiem  czy to tak trudno zapamiętać? Co roku to samo. Jedyne co mi zostanie to telefon ehh.
Jeden sygnał. Drugi.. Taa pewnie nie odbieraj bo poco lepiej siedzieć przed tv oglądając jeden z odcinków Family Guy po raz nie wiem który popijać cole po zakończonych jakże męczących wykładach na uniwerku..
-No hej młoda.
-No hej stary. Czy ty przypadkiem o czymś nie zapomniałeś?
-Nie nie sądzę..
-Czy ty wo gule masz coś takiego jak mózg?
-Ej ej mała nie pozwalaj sobie słucham cie o co chodzi ?
-Nie przewracaj oczami wiem, że to robisz! A tak apropo miałeś po mnie przyjechać. Gdzie ty jesteś?
-No przecież właśnie po ciebie jadę.
-Ash?
-Tak?
-Wiem, że jesteś w domu.. Chociaż mogłeś ściszyć telewizor..Ty serio nie myślisz ehh.. Nie ważne zbieraj to swoje grube dupsko z kanapy i przyjedz po mnie nooo..
-Serio nie możesz przyjechać auto..- nie dałam mu dokończyć
-Nie mam na bluzce plamę, która ehh.. nie wnikajmy niezbyt apetycznie pachnie błagam przyjedź  po mnie noooo..
-Ahahahahha..-musiałam osunąć telefon od ucha bosz co za jazgot-Ok będę za jakieś 15 minut czego się nie robi dla kochanej siostry.. Trzymaj się mała zaraz jestem.
-Ta.. pośpiesz się.- powiedziałam błagalnie
Rozłączyłam się i szybko przeskanowałam otoczenie. Niestety nie było dzisiaj w szkole mojej koleżanki zresztą jak zwykle gdy jest potrzebna.. No ale nie narzekajmy. Niecierpliwie wpatrywałam się w zakręt, z którego powinien wyjechać Ash. Tak strasznie chciałabym być już w domu. Mogę się założyć o wszystko,że za czym wyjechał zdążył przynajmniej z dziesięć razy przejrzeć się w lustrze i poprawić swoją fryzurę. Bo jak to on twierdzi zawsze musi świetnie wyglądać. Ale na boga ile można .Kiedy zza zakrętu wyłoniło się czarne porsche mojego brata, które dostał od swojego ojca ten człowiek jest bajecznie bogaty jednak z naszą matką była to przelotna znajomość, zanim nie wyszła za tatę. Szybkim krokiem ruszyłam do nowego samochodu mojego braciszka, który dostał jako prezent urodzinowy. Potem przez następne dwa tygodnie zachwalał jaki to ten samochód nie jest wspaniały i jaki było to cudowny i przemyślany prezent huh. I oczywiście musiałam tego wysłuchiwać, lecz jak nie patrzeć mam z tego jakieś korzyści. Gwałtownie otworzyłam za co momentalnie zostałam skarcona.
Jego wzrok spoczął na mojej bluzce.
-Nawet nie waż się tego komentować.
Patrzył na mnie przez chwilę z głupią miną po czym dosłownie wybuchnął chichrał się tak bardzo, że samochód zaczyna się trząś. Wywróciłam oczami i wlepiłam wzrok w szybę.Za jakie grzechy czy to jest zdecydowanie za późno abym była jedynaczką jęknęłam .Po dłuższej chwili kiedy to coś obok mnie się uspokoiło powoli odpaliło i ruszyliśmy. Nie reagowałam na jakiekolwiek jego zaczepki przez dłuższy czas jazdy.
-A właśnie prawie zapomniałem- powiedział bardzo wesołym głosem odrywając oczy od drogi spoglądając na mnie.
-Patrz na drogę zabijesz nas idioto.- krzyknęłam
-Spokojnie jestem dobrym kierowcą.- wyszczerzył się do mnie. Czy on zawsze ma taki dobry humor jak to jest w ogóle możliwe, że jesteśmy rodziną.
-Tak a przepraszam bardzo mam ci przypomnieć ile razy zdawałeś na prawko- zaśmiałam się
-Ha ha ha baaardzo śmieszne- wystawił do mnie język- No to chciałem ci powiedzieć, że odebrałem dzisiaj nasze nowe stroje ponoć doszły do wszystkich bez wyjątku, chodź zawsze tak mówią a potem wychodzi jak zawsze.
-Aaaaaa..- pisnęłam cała podekscytowana i uradowana rzuciłam się na tego głupka oczywiście na tyle na ile pozwalały mi pasy.
-I kto tu kogo zabije hmm?-zaśmiał się - Przepraszam cię bardzo ale chcę jeszcze pożyć. Nie daj się zmarnować takiemu...
-Błagam cię nie kończ masz zdecydowanie za wysokie ego- cmoknęłam.
Przez resztę drogi się do siebie nie odzywaliśmy. Siedziałam jak na szpilkach nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu obejrzę te nowe super stroje w końcu sama je wybierałam.Ledwo Ash przystaną przed garażem wystrzeliłam z samochodu niczym błyskawica. W tym momencie kochałam go za to, że nigdy ale to przenigdy nie zamyka drzwi wejściowych głupi nawyk, którego próbuje go oduczyć jednak na marne. Moje liczne opowiastki o tym jak łatwo byłoby tu komuś wejść podczas jego/naszej nieobecności nie działają na serio nie wiem co jest nie tak z tym chłopakiem. Szybciutko pokonałam schody i wtargnęłam do mojego pokoju. Nie jest on jaki nie wiadomo jaki duży,jest normalny. Zielone ściany biały sufit z kilkoma plamami, które nie mam bladego pojęcia skąd się wzięły. Dość duże łóżko stojące po lewej stronie okna balkonowego w sumie jedynego w tym pokoju. Delikatne białe firanki sięgające nawet nie do połowy delikatnie powiewały pod wpływem silniejszych porywów wiatru. Na przeciwko znajdują się drzwi wejściowe obok nich brązowa komoda oraz szafa ustawiona w koncie. Zagracone biurko z ogromną stertą papierów i paczka stojąca na nim. Papier wraz z taśmą zdarłam z niego w przeciągu kilku sekund i otworzyłam. Moim oczom ukazały się dwa cudne stroje były czarne jednak, gdy padło na nie światło ich kolor zmieniał się, nie mam bladego pojęcia jak to jest zrobione ale ważne,że działa i daje niepowtarzalny efekt.Podziwiałam je dopóki pan piękny nie zawołał mnie na kolacje.Ubranie położyłam na łóżku tak, żeby mi się nie pogniotło i ruszyłam na dół.
Oparłam się o futrynę i przypatrywałam się jego poczynaniom.

-Naleśniki znowu naucz się w końcu gotować coś innego.- mam już ich powyżej uszu. Jem je od tygodnia dzień w dzień no ile można
-Umiem gotować wiele rzeczy ale nie mamy nic innego w lodówce wiec musisz nacieszyć się tym co jest.
-Hej! Siedzisz popołudniami w domu tak jak dzisiaj podaj mi chodź jeden sensowny powód dla którego nie zrobiłeś zakupów.-spojrzał na mnie marszcząc brwi. Myślał jednak nic pozytywnego z tego nie ma ehh..-Czyli tak jak myślałam. Weź zrób jutro zakupy bo jeśli jeszcze raz w tym tygodniu na moim talerzu wyląduje naleśnik to nie ręczę za siebie.
-Nie chcę nic mówić ale jutro mamy akcje to nie bardzo będzie jak.
-Czyli będziesz musiał naruszyć swój portfel bo tego - wskazałam na mój talerz-już więcej nie przełknę - wystawiłam mu język
-No niech ci będzie.
W ciszy dokończyliśmy posiłek. Na mnie przypadło zmywanie naczyń nie lubię tego jak większość ale co zrobić. Uwinęłam się z tym tak szybko jak tylko potrafiłam i dosiadłam się na kanapie do Asha, który był tak zafascynowany filmem, że wątpię aby wyczuł moją obecność. Westchnęłam i machnęłam mu ręką przed oczami.

-Co?- zapytał nie odrywając oczu od szklanego ekranu.
-W sumie to nic sprawdzałam czy jeszcze żyjesz- uśmiechnęłam się delikatnie
-Jeszcze się trochę ze mną pomęczysz młoda.A jak tam w szkole?
-W sumie to ok nie było dzisiaj żadnego sprawdzianu ani nic nam nie zadali więc było ok.
-A jak tam Barbie Team?
-Oh nawet mi o nich nie przypominaj. Jedna z nich ta blondynka kojarzysz- spojrzałam na niego na co przytaknął- flirtuje z nauczycielem od matmy. I ten jej zdradziecki uśmieszek najchętniej bym ją rozszarpała.
-Czyli dzisiaj było ok?
-Tak,tak co prawda nie było Angel no i Jacka ale on to się nie liczy bo wraca dopiero jutro na występ. A co pustaków nie dawały dzisiaj w kość jak to mówisz więc przeżyłam. A teraz koniec gadania zabieramy się za oglądanie w ogóle co to za film?
-Błagam nie dobijaj mnie.- zwiesił głowę
-No co to nie ja przesiaduję cały dzień przed tv okopując kanapę.
-Ale za to siedzisz na kompie więc to cię nie usprawiedliwia. A do do filmu to Fast of Furious to klasyk.
-Dobra nie dramatyzuj już tak teraz będę wiedziała.

Muszę przyznać, że był nawet fajny nie za bardzo moje klimaty ale ok. Wzięłam szybki prysznic przebrałam się w piżamę zakwaszając koszulkę bratu. Wzięłam strój z łóżka i przewiesiłam przez oparcie krzesła. Westchnęłam. Ludzie tak mało widzą.Wszyscy, którzy na nas ogląda nie wiedzą ile te układy,skomplikowane figury itd. kosztują nas czasu i wysiłku. Wielu nastolatków w naszym wielu w tym czasie rozbija się po imprezach czy wychodzą gdzieś ze znajomymi a my w naszym gronie spędzamy czas na sali ćwicząc i dając z siebie jak najwięcej. Jest przy tym wiele śmiechu kiedy ktoś zrobi coś głupiego, zazwyczaj jest to mój kochany braciszek ale przynajmniej panuje miła atmosfera. Każdy patrzy na efekt końcowy tacy są ludzie nie dostrzegają małych rzeczy, które nie jeden raz są więcej warte niż pozostałe. Jutro mamy kolejną akcje kocham to robić serio ta adrenalina. Cały plan działanie już dawno obgadany. Mamy kilku zaufanych ludzi, którzy siedzą za kamerami i nie tylko. Dzisiejszy występ będzie jednym z największych mamy ok 100 tancerzy. Nasz teraźniejszy układ ćwiczyliśmy około półtora tygodnia nie mamy dużo czasu dopracowywanie szczegółów wybieranie odpowiednich piosenek i wielu innych rzeczy nie może trwać więcej niż dwa tygodnie bo co tyle zazwyczaj pokazujemy nasz repertuar. Dorośli często krytykują nas za to co robimy a mianowicie włamywanie się na koncerty a z kolei młodzieży się to podoba. Nie wiem ile już razy różni sławni ludzie nam grozili przez media. Jakoś jeszcze nigdy nie udało im się nas złapać i miejmy nadzieję, że nigdy tak się nie stanie





JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O ROZDZIAŁACH NAPISZ SWÓJ TT W ZAKŁADCE INFORMOWANI :)





poniedziałek, 28 lipca 2014

Prolog

Normalne rodzeństwo mieszkające na obrzeżach jednego z najsłynniejszych i największych miast świata Londynie. Ona jest spokojną zazwyczaj rezolutną dziewczyną za to brat starszy zachowuje się jak to mówi gorzej od półrocznego dziecka.. Jednak łączy ich pasja taniec jest to coś bez czego ta dwójka nie może żyć.Wraz z przyjaciółmi tworzą grupę THE MASKS. Nikt ich nie zna jednak kiedy zakładają maski i zaczynają pokaz stają się czymś więcej niż zwykłymi nastolatkami..









JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O ROZDZIAŁACH NAPISZ SWÓJ TT W ZAKŁADCE INFORMOWANI