czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 3 Maska

Koncert zacznie się za jakieś dwadzieścia minut. Jesteśmy zwarci i gotowi do naszej kolejnej akcji. Obok mnie stoi mój brat wra z Angel. W drugiej grupie po przeciwnej stornie jest Ben i Jackiem. W samochodzie przed O2 siedzi Jeamie, który próbuje włamać się do układu sterowniczego, aby odciąć dopływ prądu. Adrenalina wzrasta coraz bardziej.
-Ash, dlaczego wybraliśmy akurat ten koncert, a nie jakiś inny, który jest normalnie w piątek, a nie w środku tygodnia? Hmm?
-Bo tak jest fajnie. Młoda trzeba się trochę zabawić w środku tygodnia, a nie tylko w weekendy nie sadzisz? - uniósł brwi
-Wstaniesz za mnie jutro do szkoły? Nie sądzę..... a później narzekasz, jak cię budzę, abyś mnie podwiózł, ponieważ zaspałam.
-Ok, słowo harcerza, że nie będę narzekał i podwiozę cię jutro z samego rana na zajęcia. Plus zrobię pyszne śniadanie- spojrzałam na niego spodełba  - no dobra dobra, obiad też zrobię, jak i  zakupy może być?
-Okay. Ale Ash- uśmiechnęłam się- nie jesteś harcerzem.
-Oj przymknij już się! I bądź tu dobrym bratem....- Z uśmiechem pokręcił głową i wdał się w pogawędkę z brązowowłosą.
W moim plecaku mam dwie pary czarnych spodni: dla Asha i Ang, w które muszą się przebrać przed występem. Nie jest to może wygodny strój, ale jakoś trzeba się przystosować. My zaczynamy swój pokaz jakieś piętnaście minut po tym jak One Direction wejdzie na scenę. Do tej pory mamy udawać wielkich fanów, co nie będzie zbyt trudne, gdyż zapewne większość ich po prostu kocha. Nie mam nic przeciwko nim,bo mają naprawdę fajne piosenki. Lubię ich, jednak nie okazuje tego tak, jak niektóre dziewczyny, piszcząc wniebogłosy. 
Światła przyciemniały i na wielkim ekranie na przeciwka nas zaczęło się odliczanie. Na arenie zaczęło robić się coraz głośniej. Flesze aparatów zaczęły błyskać. Wszyscy skandowali :
5!
4!
3!
2!
1!
Światła się rozjaśniły i chłopcy niczym z podziemi wyskoczyli na scenę. Liam krzyknął JAK SIĘ BAWI LONDYN. A tłum za wiwatował. Chłopcy biegali po scenie dobrze się bawiąc. Dziewczyny piszczały. Każdy z chłopców dawał z siebie wszystko śpiewając kolejne piosenki z albumu.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał punktualnie 20:15. Wyciągnęłam z plecaka spodnie i podałam je bratu i przyjaciółce. Szybko się przebrali. Ja w tym czasie spojrzałam na ochroniarzy, którzy stali naokoło wysepki, na którą w późniejszym czasie mieli udać się chłopcy i mieliśmy występować my. Było ich około ośmiu, w tym czterech, których znałam. Reszta była rozproszona po wielkiej hali pilnując porządku i bezpieczeństwa fanów. Założyliśmy maski i byliśmy gotowi. Słyszałam jak moje serce podwoiło swoją pracę. Byłam zestresowana. Ostatni raz spojrzałam na przyjaciół i w pewnym momencie zgasło światło. Wszyscy byli zdziwieni, bo nie znali przyczyny braku dostawy prądu. Na moich ustach zawitał cwaniacki uśmieszek. Jeamie znowu podłączył się do panelu sterowniczego. Nie mam bladego pojęcia, jak to robi, ale trzeba mu przyznać, jest doby w te klocki. Od tego momentu mieliśmy jakieś 15 sekund, aby zając pozycje. W momencie kiedy zaczęła wyć syrena widziałam, że wszytko się zaczyna. Usłyszałam podkład piosenki, do której tańczyliśmy na próbach. Na sam początek zaczynały tańczyć dwie grupy w sektorach po bokach prowadzeni przez Bena i Jacka, następnie cała reszta łącznie z nami. Muszę przyznać, ze mieli niezłe nagłośnienie, bo basy były wyczuwalne nawet na samym środku tak dużej hali. My, czyli ja, Ash i Angel staliśmy w pierwszym rzędzie. Moim partnerem  oczywiście był mój brat. Nasz dość skomplikowany układ zakończyliśmy padem na podłogę i światło zgasło. Dziewczyny pościągały spodnie i zostałyśmy w sukienkach.
Stanęłam na przeciwko blondyna i wplątałam jego palce pomiędzy moje na wysokości ramion. Kiedy światła znów się zapaliły a w głośnikach rozbrzmiały pierwsze takty, każda z grup po kolei rozpoczynała układ. Po czym kolejna, po odliczeniu do pięciu. Obserwatorzy mogli odnieść wrażenie, jakby każda kolejna budziła się do życia. Oddaliliśmy się od siebie. Wtedy Ashton zrobił tak zwaną "nóżkę", schylił się delikatnie do przodu, abym mogła na nią wejść. Wyrzucił mnie w górę, zrobiłam salto, a spadając musiałam rozsunąć nogi, aby chwycić go w biodrach, a on chwycił mnie za talię. Następnie z gracją postawił mnie na ziemi i zatańczyliśmy kawałek układu osobno. Ręce złożyliśmy w pięści i przyłożyliśmy do klatek piersiowych. Później rozłożyliśmy je na boki i powtórzyliśmy ten sam ruch czterokrotnie w tym czasie cały czas robiąc dwa kroki do tyłu, a następnie krzyżując je. Nadszedł czas na tak zwane "samolociki" *.Umiejscowiłam jedna ręka wyżej, druga niżej i obróciliśmy się do siebie tak, że staliśmy teraz twarzą w twarz. Ashton znów za pomocą "nóżki" wyrzucił mnie w górę, a spadając znów chwyciłam go nogami w biodrach, a on mnie w tali. Następnie delikatnie mnie podrzucił, tak, że siedziałam mu na ramionach. Wywinęłam się do tyłu robiąc fikołka. Stanęłam przed nim, oparłam głowę o jego brzuch i chwyciliśmy się dłońmi pomiędzy moimi nogami. Wykonałam kolejnego fikołka, tym razem wyglądało to bardziej skomplikowanie i efektownie. Podczas naszych pokazów Ashton był zawsze bardzo skupiony, aby wszystko poszło tak jak należy i żeby żadne z nas nie zrobiło sobie krzywdy. Pomimo tego że sobie często tego nie okazujemy, kochamy się. Gdyby jedno wpadło w tarapaty, drugie zrobiłoby dosłownie wszystko, aby mu pomóc. 
Spadając, wyrzucił mnie mocniej w górę tak, że nie puszczając mnie zjechałam po jego plecach, Chwyciłam się jego bioder, a on przytrzymał mnie za szyję dzięki czemu bardzo szybko wyszłam spod niego, nie dotykając podłogi. Stanęłam przed nim. Pod koniec jeszcze jedno salto, kawałek tańca razem a'la "cha cha". Nadszedł czas na ostatni, najtrudniejszy moment. Wyrzut w górę, z przelotem za plecami partnera do przejścia pomiędzy nogami. Razem z Ashtonem mieliśmy taniec we krwi, dlatego uwielbialiśmy stawiać sobie wysoko poprzeczkę. Oczywiście ostatni element wyszedł nam wręcz perfekcyjnie! Na końcu zwykłe podnoszenie. Jedną nogą stanęłam na jego lewej ręce, a drugą zgiętą podtrzymywał on. Wyciągnęłam ręce w górę jak pozostał część dziewczyn. Tym zakończyliśmy nasz dzisiejszy pokaz. Był on wyjątkowo krótki, ponieważ był w środku tygodnia. Światła znów zgasły, a ja w tempie ekspresowym zeskoczyłam na ziemię, zabrałam plecak i drogą dla ochrony pobiegłam za kulisy. Było tam jedno z niestrzeżonych wyjść, bo ochroniarzem był nasz znajomy.
Oczywiście życie byłoby zbyt piękne, gdyby nie płatało nam figli.  W moim kierunku szedł ewidentnie zbulwersowany zaistniałą sytuacją jeden z ochroniarzy chłopaków. Jedyne co zostało mi w tej sytuacji, to ukryć się w toalecie i modlić się, aby do niej nie wszedł. 
Przebrałam się czarne jeansy i jakiś luźny t-shirt oraz ściągnęłam maskę i schowałam do plecaka. Chciałam tam przeczekać aż sobie pójdzie i pobiec w strone wyjścia. Kiedy kroki ucichły chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Miałam już iść, kiedy usłyszałam rozmowę dwóch mężczyzn. Zamknęłam drzwi i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu szukając okna. I oto i ono ! "Dzięki Bogu" wymamrotałam pod nosem i odetchnęłam z ulgą. Znajdowało się pomiędzy dwoma kabinami, więc nie było mniejszego problemu, żeby się do niego dostać. Jedną nogą stanęłam na jakimś bolcu od drzwi i wdrapałam się na ściankę dzielącą kabiny. Już miałam otwierać okno, kiedy klamka od drzwi zaczęła się poruszać. Zamarłam w bezruchu. Drzwi delikatnie się uchyliły,a  serce zaczęło mi szybciej bić. Blond włosy chłopak wszedł do toalety. Podszedł do dużego lustra zawieszonego nad umywalkami i opłukał twarz wodą. Spojrzał w lustro i poprawił swoje włosy. Jednak w podczas tej czynności zamarł w bezruchu. Gwałtownie się odwrócił, a jego wzrok był wlepiony we mnie. Moja ręka w bardzo szybkim tempie pomknęła do klamki od okna. Gwałtownie je szarpnęłam i otworzyłam okno na oścież. 
-To ty- powiedział powoli się do mnie zbliżając. 
Nie odpowiadając, szybko odwróciłam się do okna. Przełożyłam nogi przez parapet i zsunęłam się na ziemię. Zaczęłam biec sprintem. Skręciłam w jakąś uliczkę, oparłam się o mur i ciężko dysząc zjechała po nim plecami i usiadłam na bruku. Jedyne o czym teraz  myślała to to, aby jak najszybciej znaleźć Asha i resztę, udać się do domu i wziąć ciepłą kąpiel. Przed oczami cały czas miała blondyna o niebieskich oczach. Po chwili odpoczynku, kiedy wyregulowałam oddech ruszyłam wzdłuż muru na poszukiwanie naszej paczki. Znalazłam ich dopiero niedaleko wejścia głównego, stojących obok czarnego vana. Po środku stał mój brat ciągnąc za końcówki swoich lekko kręconych włosów. Robił to zawsze w tedy, kiedy był czymś zdenerwowany. Powolnym krokiem podeszłam do nich i odchrząknęłam.
-Coś się stało?
-O mój boże! Już myślałem, że cię złapali! Nigdy więcej czegoś takiego nie rób! Wiesz jak strasznie się martwiłem ?!  Znaczy martwiliśmy . - Ash  podszedł do mnie i mnie przytulił. Staliśmy tak jeszcze chwilę, potem wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy spod słynnej londyńskiej areny.

***

Niall's pov.

Byliśmy w połowie piosenki Happily, gdy zgasły światła. Stałem obok Liama i nie wiedzieliśmy co się dzieje, do momentu kiedy ponowieni się nie zapaliły. Na mniejszej scenie pojawił się  zespół. Zaczęła grać muzyka, oni tańczyli a nad nimi pojawił się napis "The Masks". Ich układ był dopracowany do perfekcji, nawet nikt z pobocznych grupek się nie mylił. Wszyscy tańczyli równo, co dawało niesamowity efekt. Stałem jak wmurowany na scenie nie słysząc nawet wołających mnie chłopaków. Kiedy ponowieni zgasły światła myślałem, że to już koniec, ale kiedy pierwsze takty piosenki dotarły do moich uszu a światło znów się zapaliło wręcz oniemiałem. Mała brunetka w masce tak jak reszta wraz ze swoim partnerem wykonywali po prostu świetny układ!  Mimo iż cała reszta robiła to samo mój wzrok spoczywał właśnie na niej. Nie mogłem oderwać od nich oczu. Dziewczyna robiła wszystko bardzo delikatnie i z gracją. Jednak oglądanie występu przerwał mi Paul, nasz ochroniarz, sprowadzając mnie ze sceny. Wepchnął mnie do naszego pokoju gdzie na kanapach siedziała już pozostała czwórka. Przez chwilę wpatrywałem się w ścianę. Z zamyśleń wyrwał mnie Louis, który machał mi dłonią przed oczami. 
-Co? 
-Patrzyłeś w tę ścianę jak zaczarowany 
-Po prostu się zamyśliłem.
-Ostatnio często ci się to zdarza;

-Nie rozumiem dlaczego nie mogliśmy tam po prostu zostać. 
-Sam chciałbym to wiedzieć. Ich układ był świetny! Słyszałem o nich kilkakrotnie. włamują się na koncerty, dają pokaz swoich umiejętności i znikają bez śladu.Nikt nie wie kim są. Choć podejrzewali wiele osób, to żadna nie okazała się z nimi w jakiś sposób związaną. Nie ma co sprytne dzieciaki.
-Masz racje, są świetni.
-Czy ktokolwiek widział moją torbę z jedzeniem tą z Myszką Mikey Niall wiem, że to ty widziałem cię jak się obok niej kręciłeś!
-Hej- podniosłem ręce w obronnym geście- dlaczego zawsze ja .
-Gdybyś co chwile czegoś nie wyżerał to bym nie miał podejrzeń.
-Chodzi ci o tą z Myszką Mikey i Minnie..?- Zapytał Zayn 
-Tak skąd wiesz?
-Bo to ja ją ukradłem.
-Jak mogłeś tam były moje banany! Jak mogłeś ty ty! Lepiej zacznij uciekać bo jak cię znajdę to pożałujesz.
Wylecieli z pokoju a ja się zaśmiałem
-muszę iść do łazienki, zaraz wracam.
Wyszedłem z pokoju i udałem się w stronę toalety. Po drodze spotkałem Taylora. Pogadałem z nim przez chwilę i wszedłem do środka. Od razu podszedłem do zlewu i opłukałem twarz zimną wodą. W tym tygodniu to już nasz trzeci koncert i jestem strasynie zmęczony.  Parę włosów spadło mi na czoło, więc spojrzałem w lustro i zacząłem je poprawiać. Jednak kiedy zauważyłem w nim drugą postać,  gwałtownie się odwróciłem. Była to brunetka o zielonych oczach. Patrzyła na mnie zszokowana i wystraszona.  Nie wiedziałem co powiedzieć. Jedyne słowa jakie zdołałem z siebie wykrzesać to :
-To ty.- zbliżałem się do niej powoli. Ona jednak szybko wyskoczyła przez okno. Podbiegłem do drugiej kabiny i delikatnie się wspiąłem aby mieć możliwość zobaczenia czegokolwiek przez okno. Jednak moją uwagę przykuła maska spoczywająca na parapecie. Była niebieska, w niektórych miejscach ozdobiona brokatem z różnymi dziwnymi wzrokami. Dziewczyna musiała ją zgubić. Wyszedłem z kabiny cały czas wpatrując się w przedmiot znajdujący się w moich rękach. Kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły, dłonie schowałem za siebie, a na twarzy wymusiłem delikatny uśmiech.
-Wszystko w porządku Niall?- zapytał troszkę Taylor.
-Tak tak, jak najbardziej wszytko dobrze. 
-Po prostu długo nie wychodziłeś, myślałem, że coś się stało. Przepraszam, już nie przeszkadzam.
Zamknął za sobą drzwi przez co mogłem odetchnąć. Spojrzałem na znalezisko. Mam ją dopiero od chwili, a już mogłem wpakować się w kłopoty. I co ja mam teraz zrobić? 

*czyli jedna ręka w górze jedna w dole i na odwrót



JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O ROZDZIAŁACH NAPISZ SWÓJ TT W ZAKŁADCE INFORMOWANI :)

Jeśli to przeczytasz zostaw najmniejszy komentarz 
Bardzo mi na tym zależny :)

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 2 Pizza

Promienie Słońca przebijały się przez okno, rażąc mnie w oczy. Przekręciłam się na drugi bok, jednak nie dało to zbyt wiele. Spojrzałam na komodę, gdzie stał dość duży, stary zegar po poprzednim właścicielu. Delikatnie zardzewiałe wskazówki pokazywały kilka minut po ósmej.Tylko nie to!Świetnie Alison! Po prostu świetnie! Kolejne spóźnienie. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju mojego brata. No takiego bałaganu to jak żyje nie widziałam. Wiem, że żaden facet nie dba o porządek, ale Ashton czasami przesadza. Zdecydowanie muszę coś z tym zrobić, choć zapewne na moich szczerych chęciach się skończy. Zresztą jak zwykle. Podeszłam do łóżka mojego  ukochanego braciszka, który jeszcze o tym nie wie, ale musi uratować mi skórę...
-Ash- delikatnie go szturcham. Oczywiście zero reakcji- Ash!- powtarzam głośniej - ASHTON!- krzyknęłam mu do ucha. 
Momentalnie otworzył oczy i gwałtownie usiadł. Kiedy mnie zobaczył, opadł z powrotem na poduszki. 
-Czyś ty do końca zwariowała?! Chcesz abym zszedł tu na zawał? Po co mnie budzisz w środku nocy hmm?
-Ash jest po ósmej, a ja jestem spóźniona. Bądź choć raz dobrym bratem i podwieź mnie do szkoły.
-Nie chcę nic mówić, ale jestem dobrym bratem od poniedziałku do piątku, przez większość dni roku szkolnego więc...
-Błagam Ash...- zrobiłam minę zbitego szczeniaczka.
-Oh no dobra, a teraz wypad z mojego pokoju.
-Kocham cie! -poskoczyłam uradowana .
-Co ty byś beze mnie zrobiła mała ?
Wróciłam do pokoju i błyskawicznie wzięłam jakieś ciuchy z szafy i  popędziłam do łazienki potykając się o wszystko co tylko spoczęło na mojej drodze. Jestem największą niezdarą na świecie.Włosy związałam w kucyka delikatnie pomalowałam rzęsy, wyszczotkowałam ząbki i ubrałam.Jeszcze chyba nigdy nie byłam gotowa w tak szybkim czasie. Byłam w trakcie pakowania książek, gdy do pokoju wszedł mój prywatny szofer.
-Zrobiłem śniadanie- powiedział z dumą wypinając pierś do przodu
-I już pewnie połowę zjadłeś..- mruknęłam
-Hej! ranisz moje uczucia- udawał obrażonego
-Tak, to bardzo przykre- zaśmiałam się
-Uważaj, bo twoja podwózka do szkoły może przestać być aktualna- zagroził mi i ironiczne się uśmiechnął
-Oh no przepraszam- uniosłam ręce w obronnym geście.A chłopak odchrząkną. - Zachowujesz się jak małe, nadąsane dziecko.
-Ej!- krzyknął oburzony.
Podeszłam do niego i delikatnie przytuliłam.
-Ale za to jesteś najlepszym bratem na świecie - wyszczerzyłam się do niego zadzierając głowę do góry.
-Dobra,  wybaczam ci. A teraz szoruj do kuchni bo kakao ci ostygnie.
-Ma zmianę nastrojów jak nastolatka w okresie dojrzewania.- burknęłam pod nosem schodząc po schodach.
-Mówiłaś coś?
-Nie
-I tak słyszałem - spojrzał na mnie z góry i poszedł do łazienki.

Usiadłam na krześle w kuchni popijając kakao. Nawet nie zauważyłam kiedy mój kochany braciszek znalazł się obok. Wzięłam plecak, założyłam buty i ruszyliśmy. Droga zajęła nam niecałe 15 minut, gdyż o tej porze nie ma za dużego ruchu. Zatrzymaliśmy się na parkingu gdzie szybko wysiadłam z samochodu. Trzasnęłam mocno drzwiami, przez co mogłam sobie wyobrazić minę Asha. Ruszyłam do szkoły omijając kałuże. Prawdopodobnie w nocy musiało padać. Z szafki wzięłam potrzebne książki i udałam się do sali. Otworzyłam drzwi i momentalnie zapadła cisza, a wzrok wszystkich uczniów spoczął na mnie.

-Irwin! Czy ty na prawdę nie znasz się na zegarku ? co tydzień to samo- powiedziała naburmuszona nauczycielka. Czy ta kobieta kiedykolwiek się uśmiecha?!
-Przepraszam Pani Smith- szybko minęłam kobietę i usiadłam na swoim miejscu. Oczywiście lekcja strasznie mi się dłużyła. Wpatrywałam się w zegarek wiszący na ścianie nad tablicą, który wydawała się stanąć w miejscu. Jednak gdy w końcu zadzwonił upragniony dzwonek, szybko schowałam wszystko do torby i jak najszybciej udałam się do wyjścia.
W drzwiach o mało co nie zaliczyłam bliższego kontaktu z podłogą.

-Uważaj jak łazisz!- powiedziała mi nad uchem skrzeczącym głosem Skarlet. Czy ktoś tam na Górze serio aż tak mnie nie lubi ?! 
-Ja? ja mam uważać to ty tępa idiotko?!  powinnaś patrzeć jak chodzisz!
-Chyba nie wiesz z kim ty rozmawiasz. Jesteś nikim w porównaniu do mnie .Zajedź mi z oczu.
-Plastikowa królowa tandety - oburknęłam. Kiedy poczułam rękę na ramieniu odwróciłam głowę i zobaczyłam Angel.
-Nie warto Ali chodź.- pociągnęła mnie za sobą jak najdalej od tego czegoś. Gdyby nie ona, nie wiem czy przypadkiem nie  doszłoby do rękoczynu. Jeśli jeszcze kiedykolwiek stanę w takiej sytuacji skończy się to zupełnie inaczej!
-Skąd tak właściwie się tutaj wzięłaś? Nie było cię wczoraj, nie dzwoniłaś , martwiłam się, myślałam że jesteś chora.
-Wszystko w porządku, byłam u babci z rodzicami. Mama wymyśliła sobie jakiś rodzinny zjazd w ten weekend mówiłam ci -Na co skinęłam potakująco-Przyjechała stara znajoma mojej mamy i trochę się przedłużyło, więc wróciliśmy wczoraj nad ranem. Ominęło mnie coś istotnego? bo po dzisiejszym nie wiem co mam sądzić.
-Nie nic się nie działo, pomijając fakt, że miałam wczorajszy obiad na koszulce.
-Czyżby nasz kochany Ash zaszedł Ci za skórę?- zironizowała.
-Nie no skądże- powiedziałam sarkastycznie i przewróciłam oczami
-Tak myślałam. Dobra chodź bo spóźnimy się na następną lekcje- pociągnęła mnie za rękę po raz kolejny dzisiaj i ruszyłyśmy na kolejną mało interesującą lekcję, jednak znając życie i tak ją przegadamy.

Po zakończonych lekcjach w dobrym nastroju opuszczałam szkołę. Rozejrzałam się po parkingu i omal oczy nie wyleciały mi z orbit. Chyba po raz pierwszy widzę, aby mój brat, tak właśnie mój brat, był gdzieś przed czasem i na kogoś czekał! Czarne okulary, snapback, pewność siebie...
Żwawym krokiem ruszyłam w jego kierunku czując na sobie wiele spojrzeń, wypalających mi dziurę w plecach.

-Hej czy mam już zwidy? Czy pierwszy raz w życiu jesteś na czas? - zaśmiałam się.
-Oj przestań, stoję tu już parę minut i wszyscy się a mnie gapią. Wskakuj mała i jedziemy.

Szybko zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon,  jak tu nie popisać się nowym autem. Chłopcy i te ich zabawki. Przez całą drogę wpatrywałam się w okno oglądając chmury. Zawsze wyobrażam sobie że przedstawiają różne postacie, przedmioty i zwierzęta. Kiedy byliśmy mniejsi i przebywaliśmy u rodziców, kładłam się z tatą na trawie w ogródku i razem podziwialiśmy obłoczki. Teraz tata objął wyższe stanowisko i rzadko kiedy się z nim widuje. Moje rozmyślanie zakończył Ash otwierający moje drzwi.

-Wszystko okej?- zapytał zmartwiony
-Tak, troszkę się zamyśliłam, to nic takiego- wymusiłam delikatny uśmiech. Na pewno to zauważył jednak nie drążył tematu. I za to go  kocham, nigdy nie naciska .Mimo iż ma wiele odchyłów jest najlepszy bratem na świecie .-Nie chcę nic mówić ale mam nadzieję, że pamiętałeś moją radę z wczoraj i zamówiłeś pizze, oczywiście na twój koszt.
-Tak, pamiętałem, więc radziłbym ci się pośpieszyć. Będą tu za jakieś 15 minut, ponieważ zamawiałem przed przyjazdem po ciebie. Chodź.- wyciągnął do mnie rękę, którą chwyciłam. Zamknął samochód i ruszyliśmy do domu. Zajęliśmy miejsce na kanapie przekomarzając się co będziemy oglądać. Przerwał nam dzwonek do drzwi, co wprawiło nas uspokojenie się i znieruchomienie.
-Idź odbierz i zapłać.
-Nie, ty idziesz. Ja dzwoniłem i już zdążyłem się wygłupić bo nie wiedziałem jaki mamy numer domu.
-Serio Ash? Serio? nie wiesz gdzie mieszkasz? , z kim ja żyje...- westchnęłam- To skoro zdążyłeś zrobić z siebie idiotę, to nie zaszkodzi, ci pójście jeszcze jej odebrać. - Wstaliśmy z kanapy i zaczęliśmy się przepychać kłócąc się i wyszło na to, że została przytrzymana przez blondyna kiedy to on otworzył drzwi sam się za nimi chowając. Dostawca pizzy zrobił zdziwioną minę i parzył na mnie jak na debila. No dzięki kolego.
-Hej- powiedziałam lekko zmieszana
-Przywiozłem pizze-podał mi rachunek, który zapłaciłam pieniędzmi brata. Chłopak wręczył mi 
3 pudełka z cieplutką pizzą, pożyczył smacznego i szybko odszedł do skutera. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do chichrającego się Ashtona.
-Jesteś takim idiotą! On to wszytko słyszał ! Przyrzekam, że kiedyś cię zabiję- wystawiłam mu język i wróciłam do salonu. Położyłam pizze na stoliku, rozłożyłam dwa talerze i zasiedliśmy do posiłku oglądając jakieś kreskówki, odrestaurowując się przed akcją która zacznie się za jakie 4 godziny. Jednak na miejscu ze wszystkimi umówiliśmy się  na półtorej godziny przed, aby wszystko na szybko jeszcze obgadać i dopiąć na ostatni guzik. W końcu jeszcze nigdy nie występowaliśmy na koncercie słynnego zespołu One Direction. Mam nadzieję, że mają tak samo głupich i dających się podejść ochroniarzy, jak większość. Zazwyczaj są wysokimi mięśniakami, myślących tylko o tym, aby jak najszybciej się stamtąd wydostać.

JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O ROZDZIAŁACH NAPISZ SWÓJ TT W ZAKŁADCE INFORMOWANI :)

Jeśli to przeczytasz zostaw najmniejszy komentarz 
Bardzo mi na tym zależny :)